Długi weekend, a jaki krótki...Mi minął wyjątkowo szybko i intensywnie. Ale jestem z siebie dumna bo wykonałam założony plan. Wyprowadziłam na prostą mój wiejski ogródek: wypieliłam, posiałam (na razie rzodkiewkę, koperek i rukolę), posadziłam budleje z ogrodu rodziców, owocowe krzaczki i ziemniaki po raz pierwszy w życiu - poczułam się jak Marsjanin;) Oprócz tego zaliczyłam pierwszy wypad na ryby i trzy szczupaczki już wpisane mam na tegoroczne konto. Upichciłam nawet zupkę rybną - też pierwszy raz, ale z pewnością nie ostatni. Było ciepło, błogo, grillowo. Pachniało nagrzaną ziemią, kwitnącą kaliną i dymem z ogniska. Wszystko czego potrzeba do szczęścia.
Powrót z weekendu nie był już taki radosny, ale nastrój poprawiły mi moje kwitnąca przepięknie wiśnie ozdobne. Są o tej porze roku naprawdę zjawiskowe. Wklejałam zdjęcia w zeszłym roku chyba.
Wiśnia właśnie zainspirował mnie do stworzenia kolejnego żywego kwiatowego wianka. Połączyłam w nim kwiaty wiśni z gałązkami irgi i hortensją. Całość oczywiście utknęłam w nasączonym wodą gąbkowym spodzie by wianek przetrwał mi jak najdłużej.