Kończąc tematykę zimową wstawiam jeszcze zdjęcie tegorocznego wianka walentynkowego. Taki nie rzucający się w oczy... jak moje walentynki, które przełożone w końcu się nie odbyły.. Eeeeh...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą koty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą koty. Pokaż wszystkie posty
środa, 21 marca 2018
Spóźniony wianek walentynkowy i przeganianie zimy z ogrodu...
Nareszcie!!! Pierwszy dzień wiosny! I w dodatku taki piękny. Pospacerowałam trochę po ogródku szukając oznak wiosny, ale wszystkie oznaki ...zamarzły;) Znaleźliśmy natomiast z moim kotem pozostałości po zabawie sylwestrowej:) Korek od szampana okazał się wyśmienitą zabawką!
wtorek, 8 marca 2016
Chorowanie w towarzystwie
No i dopadło mnie w tym roku grypsko. Jutro będzie już tydzień jak leżę pokotem. A ze mną po"kotem"wylegują się i dotrzymują mi towarzystwa moje dwie kotki. Są młodziutkie, przygarnięte podczas wakacyjnych wypadów na wieś.
Latem zszedł nam jeden z dwóch mocno dorosłych już kocurów. Rozpacz była straszna, a drugi kocur wpadł w depresję więc potrzeba nowego kota była wielka i nagła.
Ale jak to na wsi bidulków szukających domów jest wiele (a nawet nadmiar jak się wkrótce przekonaliśmy) więc szybko adoptowaliśmy śliczną szarą kotkę Lunę. Byliśmy szczęśliwi a z nami chyba cała wieś, gdyż podczas następnego naszego pobytu podrzucono nam następne dwa małe łaciate i różowonose kłębuszki.
Było nie lada wyzwaniem co z tym kocim problemem zrobić, a serca by nic nie robić nie mieliśmy. Jednego kotka udało mi się z mężem wynegocjować podczas długich negocjacji, drugiego wzięli do siebie znajomi dobrzy ludzie. Okazało się, że dostała nam się druga kotka Lily-tak nazwały ją dzieci. Więc mamy teraz kocura i dwie kotki. Ja się śmieje, że układa się to dokładnie jak moje dzieci-najstarszy syn i dwie małe dziewczynki:) I tak to każde dziecko ma swojego kota...a ja potrójną radość, bo zawsze któryś mruczy do ucha;)
Latem zszedł nam jeden z dwóch mocno dorosłych już kocurów. Rozpacz była straszna, a drugi kocur wpadł w depresję więc potrzeba nowego kota była wielka i nagła.
Ale jak to na wsi bidulków szukających domów jest wiele (a nawet nadmiar jak się wkrótce przekonaliśmy) więc szybko adoptowaliśmy śliczną szarą kotkę Lunę. Byliśmy szczęśliwi a z nami chyba cała wieś, gdyż podczas następnego naszego pobytu podrzucono nam następne dwa małe łaciate i różowonose kłębuszki.
Było nie lada wyzwaniem co z tym kocim problemem zrobić, a serca by nic nie robić nie mieliśmy. Jednego kotka udało mi się z mężem wynegocjować podczas długich negocjacji, drugiego wzięli do siebie znajomi dobrzy ludzie. Okazało się, że dostała nam się druga kotka Lily-tak nazwały ją dzieci. Więc mamy teraz kocura i dwie kotki. Ja się śmieje, że układa się to dokładnie jak moje dzieci-najstarszy syn i dwie małe dziewczynki:) I tak to każde dziecko ma swojego kota...a ja potrójną radość, bo zawsze któryś mruczy do ucha;)
Słodziaki co?
Subskrybuj:
Posty (Atom)